Sąsiad z Jaśkiem trochę broją, czyli zemsta za sylwestrowe "atrakcje".
Dzisiaj chłopaki znowu są u nas od rana. Gdy tylko się rozwidniło weszli do sąsiadki na działkę. Tam trawa taka zielona, kusząca. Tyle, że zachować się nie umieli lub nie chcieli. Zaczęli brudzić. Chciałem być pomocny i otworzyć bramę, żeby sobie poszli, ale sąsiadka - przemiła Pani Eugenia - rzekła, że furtka draniom wystarczy. Zresztą za chwilę wychyliła się przez okno i krzyknęła im - do budy!!! Ciekawe, Sąsiad z Jaśkiem natychmiast zawinęli się i bez szemrania poszli. Co prawda nie do budy, ale przeciskając się obok budy (szopy na drewno), wymknęli się przez zaplecze w kierunku naszego domu. Nie wiedziałem, że płot był tam od pewnego czasu rozgrodzony. Oni szybko to wyniuchali, bo Pani Gienia mówi, że to nie pierwszy raz jak tędy włażą. Ale dość tego - dziura została dzisiaj zabita dechami.
Po wyjściu od sąsiadki obaj chwilę stali, jakby kombinowali co dalej robić z tak pięknie rozpoczętym dniem. Wkrótce poszli pobyczyć się do brzeziniaka za drogą. Położyli się tyłkami do mnie i wszystkich turystów, którzy zaczęli pojawiać się już po 8.30. Byli Rosjanie, Francuzi, ze dwa samochody z Polski. Wszystkim pokazali tylko cztery litery (znaczy się osiem, wszak dwóch ich było). Przyjechała nawet doktor od żubrów z koleżanką, ale ani drgnęli. Jakby upajali się pokazywaniem gapiom swojej mało wyjściowej strony ciała.
Na koniec przestraszyli nieco pieska, który jak tylko się pojawił od razu poczuł, że w lasku jakiś zwierz zaległ. Buszował, buszował, aż zbaraniał gdy je wykrył. Stał i wyglądał, że już się nigdy nie ruszy. Ewidentnie zbaraniał. Z tego stanu wyrwał go Sąsiad. Wstał i odetchnął głęboko. Psiak czmychnął.
Teraz pasą się spokojnie, choć znów zgraja turystów obchodzi je z każdej strony. Widząc, co dzieje się koło naszego domu, mam złe przeczucia. Nieodpowiedzialność turystów jest zatrważająca. Boję się, że jeśli przyjdzie komuś za to cierpieć, będzie to przede wszystkim Sąsiad i Jasiek.
